W ostatnich dniach na warszawskim parkiecie dostrzec można dość jaskrawy podział na dwa zupełnie odmienne zachowujące się segmenty. Spółki największe pogrążone są w znanym od miesięcy marazmie, który spotęgowała nieoczekiwana decyzja szwajcarskiego banku centralnego.
Obroty pozostają śladowe a ostatni raz ich stan był zauważalnie podwyższony pamiętnego 15 stycznia. Wówczas kapitał zagraniczny zmienił swoje postrzeganie krajowego sektora bankowego i od tego czasu poprawy nie zaobserwowano. Dotychczas tak przewidywalne banki stały się niemalże centrum niepewności i dopiero początek marca zacznie rozwiewać część wątpliwości. Chodzi o ostateczne ustosunkowanie się banków do propozycji przewalutowania kredytów forsowanej przez szefa KNF. Poznamy ponadto decyzję RPP oraz pewne światło dzienne ujrzeć powinny sugestie co do wysokości dywidend z zeszłorocznych zysków.
Mimo wszystko, banki w tym roku swoich wyników nie poprawią, a to kursom ich akcji będzie szkodzić. Inwestorzy od zawsze premiowali spółki, które swoje wyniki poprawiają, a tych szukać teraz trzeba w gronie spółek mniejszych. W kontraście do blue chipów, segment popularnych „misiów” zachowuje się w ostatnim czasie wręcz rewelacyjnie. Pomaga trwający sezon publikacji wyników, które w wielu przypadkach są niezłe i widać postępującą poprawę. Ponadto spółki mówią o rosnących dywidendach lub wręcz ogłaszają chęć wypłaty pierwszej dywidendy, jeżeli nie w tym roku, to w kolejnych. Te pozytywne doniesienia napotykają na niższe wyceny po zeszłorocznych spadkach, które segment spółek małych dotknęły najmocniej.
Taka mieszanka prowadzi do zwyżek, które indeks sWIG80 od początku roku podniosły już o ponad 8%. W krótkim terminie różnica pomiędzy zachowaniem segmentu spółek dużych i małych stała się tak znaczna, że nie można wykluczyć zbliżającej się korekty w przypadku tych drugich. Nie zmieni to jednak faktu, że pozytywne perspektywy na kolejne miesiące blue chipy omijają szerokim łukiem i nadal faworyzować będą maluchy. To one skorzystają na ożywieniu w Europie spowodowanym ilościowym luzowaniem oraz słabym euro. To one również najbardziej korzystają na rekordowo niskim poziomie stóp, a w przypadku zatrzymania hossy na rynku długu, odpływające środki z funduszy dłużnych powinny podobnie jak w 2013 roku zasilać fundusze małych i średnich spółek. Ich niezłe stopy zwrotu mogą już niedługo zacząć kusić, szczególnie, że po zastopowaniu spadków cen ropy, inflacja może odnotować swoje minima, a wraz z nią dołki wyznaczą rentowności obligacji i ich ceny mogą zacząć spadać, pogarszając wyniki funduszy dłużnych.