Gdy zamiast miłości jak z bajki, dostajesz dług do spłaty. Miłości w sieci szuka dziś nawet 6 mln ludzi. Niestety, im jest ich więcej, tym szybciej przybywa oszustów, którzy to wykorzystują. Uwodzą „ofiary”, a potem bezlitośnie czyszczą ich portfele. Przestępcy są tak skuteczni, że ofiary przekazują im oszczędności całego życia, sprzedają dobytek, zaciągają kredyty. Fikcyjna tożsamość to tylko jedno z wielu internetowych oszustw z miłością w tle. Jakie jeszcze metody stosują przestępcy i jak się przed nimi chronić? Dla dobra serca i… portfela koniecznie przeczytaj!
„Miłosnych” internetowych historii nie ma końca. „Will Smith”, który pisał do 35-latki z powiatu chełmskiego, miał już od samego początku bardzo sprecyzowane wymagania finansowe. Zwodził planami na wspólne życie i obiecywał wysłać do Polski paczkę diamentów wartych 6 mln dolarów. Aby pokryć koszty tej przesyłki, zażądał od kobiety przelewu w wysokości 45 tys. złotych, który natychmiast dostał. Ale smutną rekordzistką wśród ofiar domniemanych „gwiazd kina” jest jak dotąd mieszkanka Piaseczna, która bez wahania przekazała 600 tys. zł na… leczenie Clinta Eastwooda. Zresztą przestępcy podają się jednak nie tylko za celebrytów, ale też za rozwiedzionego biznesmena czy samotnego żołnierza wysłanego na misję do Afganistanu. Są tak skuteczni, że ofiary przekazują im oszczędności całego życia, sprzedają dobytek, zaciągają kredyty.
„Idealna” miłość wpędza w dług
W uczuciowo-finansową matnię wpadają i kobiety, i mężczyźni. Niejednokrotnie, gdy ofiary przekażą złodziejowi całe oszczędności, a ten nie ustaje z prośbami, sprzedają drogie przedmioty i zaciągają kredyty, stopniowo pogrążając się w długach, i nawet wtedy nie umieją racjonalnie ocenić swojej sytuacji. Otrzeźwienie pojawia się dopiero, gdy adorator znika, a do rąk trafia wezwanie do zapłaty. Wtedy jest już niestety za późno. Przestępcom udaje się oszukać również osoby pozostające małżeństwach. Wtedy konsekwencje powstania długów mogą ponieść także najbliżsi. Dlatego pod żadnym pozorem nie przekazujemy pieniędzy osobie, którą znamy jednie przez Internet.
Wirtualna walentynka od tajemniczego wielbiciela? Nie, to groźny wirus!
Walentynki to czas, gdy jesteśmy wprost zasypywani mailami od sklepów i usługodawców. Ale między „zwykłymi” okolicznościowymi ofertami internauci znajdują też inne wiadomości. W mailu/SMS-ie jest zawarta informacja podoba do tej: „Zobacz, kto Cię kocha! XX <tu imię> chce Ci przesłać kartkę walentynkową. Kliknij w link!/ Pobierz załącznik!”. Kliknięcie w odnośnik lub pobranie załączonego pliku powoduje ściągnięcie wirusa i zainfekowanie urządzenia. Dalszy scenariusz może wyglądać różnie, w zależności od typu złośliwego oprogramowania. Może zablokować dostęp do komputera/telefonu, żądając wpłaty określonej kwoty na podane konto. Może być też tak, że niewinnie wyglądający załącznik np. o nazwie meandyou.exe jest „robakiem”, który działając w tle, zainstaluje nakładki na aplikacjach bankowych czy streamingowych. A kiedy przy najbliższej okazji będziemy się do nich logować, skopiuje dane dostępu do bankowości elektronicznej czy numery karty kredytowej.
Zapłać albo powiem Twojej żonie…
Nie brakuje też sytuacji, gdy przestępcy budują intrygę daleko wychodzącą poza kontakty internetowe, ale to właśnie w sieci wszystko się zaczyna. Najpierw namierzają ofiarę w mediach społecznościowych – celowo szukają osób pozostających w stałych związkach bądź żonatych/zamężnych i najlepiej oczywiście – dobrze sytuowanych. „Skanują” dokładnie konta ofiar oraz treści, które tam udostępniają: zdjęcia domów, samochodów, pobytów na zagranicznych wakacjach. Jeśli wybrany „cel” ma dzieci, to tym lepiej (dla oszusta). Potem zaczynają się „łowy”. Zaczepiają, adorują, wysyłają na zachętę swoje intymne zdjęcia i to samo proszą ofiarę.
Gdy wirtualny romans wystarczająco rozkwitnie, w końcu proponują spotkanie. Czujność ofiary jest zupełnie uśpiona – oto spotkał/ spotkała miłość swojego życia i teraz uczucie przechodzi do rzeczywistości! I faktycznie: dochodzi do spotkań. Zakochana ofiara zupełnie się angażuje: wyznaje miłość w prywatnych wiadomościach, pozuje do wspólnych zdjęć z kochankiem/ kochanką – i o to właśnie chodzi naciągaczowi: skrzętnie gromadzi wszystkie dowody zdrady. Kłopoty zaczynają się, gdy ofiara chce się wycofać z romansu lub gdy nie może/nie chce fundować prezentów. Szantażysta/ szantażysta grozi ujawnieniem kompromitujących informacji, zrujnowaniem życia rodzinnego i zawodowego.
Pozostaje dług do spłaty
Wyłudzenia finansowe, do których dochodzi na podstawie szantażu, są szczególnie groźne, bo potrafią trwać latami: jeśli ktoś zapłaci raz, prawdopodobnie będzie płacić „bez końca” albo do momentu kompletnej ruiny finansowej i życia osobistego, bo prawda i tak zawsze wychodzi na jaw. Nie wolno wdawać się w negocjacje, szantaż jest przestępstwem, które należy natychmiast zgłosić policji. Inaczej ofiara z czasem wpada w dramatyczne długi, które, jak pokazuje praktyka, pożerają majątek prywatny, a niekiedy nawet i firmowy.
Ważna wiadomość: pod żadnym pozorem nie przekazujmy pieniędzy komuś, kogo nie poznaliśmy osobiście!
Źródło: Intrum