Oszczędzaj i ucz oszczędzać” – dzisiejsi trzydziesto- i czterdziestolatkowie mogą pamiętać to hasło ze szkoły, gdy odkładali pieniądze w Szkolnych Kasach Oszczędności. Kiedyś była to właściwie jedyna forma edukacji finansowej kierowana do dzieci. Dziś tych możliwości jest już znacznie więcej. Ale co właściwie nasze zieci wiedzą o finansach i czy rodzice są dla nich odpowiednim źródłem wiedzy? Z badania Nationale-Nederlanden wynika, że 63 proc. Polaków uważa swoją wiedzę finansową za wystarczającą, ale jednocześnie wielu z nas nie potrafi realnie oszacować kosztów wynikających z różnych sytuacji życiowych.
Co trzeci Polak (37 proc.) rozmawia z dziećmi o finansach, a 58 proc. zachęca je do oszczędzania. Jedna piąta nie robi jednak zupełnie nic w kwestii edukacji finansowej swoich pociech. Te wyniki nie napawają optymizmem, a piętnaście-dwadzieścia lat temu było jeszcze gorzej. Jedynie 18 proc. z nas pamięta, że rodzice rozmawiali z nami o finansach, a 41 proc. było przez nich zachęcanych do oszczędzania. Jedna czwarta w ogóle nie poruszała kwestii pieniędzy z rozmowach z rodzicami. – Te deklaracje pokazują, że zarówno w przeszłości, jak i obecnie rodzice chcieliby, by ich dzieci odkładały pieniądze, ale znacznie mniej osób zdobywa się na wysiłek, by edukować je w zakresie finansów. Wygląda więc na to, że oczekujemy od najmłodszych racjonalnych postaw, ale jednocześnie nie dajemy im chociażby teoretycznej podstawy – mówi Michał Nestorowicz, Dyrektor ds. Badań i Analiz w Nationale-Nederlanden.
Co ciekawe, rodzice w wieku 40-50 lat, z uwagi na to, że posiadają starsze dzieci, bardziej angażują je w sprawy finansowe, zachęcają do oszczędzania i regularnie dają im kieszonkowe. Z kolei rodzice z pokolenia trzydziestolatków nieco częściej niż w pozostałych grupach wiekowych rozmawiają z dziećmi na tematy związane z finansami i budżetem domowym.
Nie jest tak dobrze, jak myślimy
Ciekawe jest również to, jak Polacy oceniają swoją wiedzę finansową. Za wystarczającą uważa ją prawie dwie trzecie respondentów (63 proc.). Najlepiej w tym względzie postrzegają siebie trzydziesto- i czterdziestolatkowie, częściej mężczyźni niż kobiety. A jak wygląda rzeczywistość? W obejmującym trzydzieści krajów badaniu poziomu świadomości finansowej przygotowanym przez OECD Polacy znaleźli się na ostatnim miejscu. Tylko 32 proc. ustawia sobie długoterminowe cele finansowe i dąży do ich realizacji.
Potwierdza to badanie Nationale-Nederlanden. Jedna czwarta Polaków uważa, że ogólne koszty (wydatki na prywatną opiekę medyczną, koszty leków, rehabilitacja, ewentualne utracone dochody), jakie pociąga zachorowanie na raka mieszczą się w kwocie do tysiąca złotych. Tę samą sumę wskazało 15 proc. badanych pytanych o wydatki związane z wystąpieniem zawału serca. – Tymczasem rzeczywistość jest zupełnie inna. Wizyta prywatna u specjalisty to koszt od 150 do 250 zł, nie wspominając o kosztach badań, jak chociażby tomografia komputerowa czy rezonans magnetyczny – mówi Michał Nestorowicz. Suma łącznych wydatków ponoszonych w przypadku zachorowania na nowotwór to według Polaków średnio 5 tys. zł. Jednocześnie koszty, które trzeba ponieść w przypadku uszkodzenia samochodu w wypadku samochodowym, wyceniają średnio na 10 tys. zł. Z kolei ich zdaniem start dziecka w dorosłość, bez kosztów edukacji, to wydatek rzędu średnio 15 tys. zł, a przeciętne wydatki na emeryturze zamykają się według Polaków w sumie 2 tys. zł miesięcznie.
Przykład idzie z góry
Polacy posługują się mitami w swoich opiniach o ubezpieczeniu. Pytani o to, jaką część budżetu domowego może pochłonąć indywidualne ubezpieczenie na życie, około 25 proc. respondentów odpowiedziało, że składka musi być droga i wynosić ponad 100 zł miesięcznie. Z kolei jedna trzecia ankietowanych w ogóle nie potrafi określić jej wysokości. – Polacy są wciąż przekonani, że takie ubezpieczenie jest drogie i się nie opłaca lub po prostu nie myślą o tym. Ich wiedza na temat ubezpieczeń jest ciągle bardzo mała. Nie wiemy więc nie tylko ile ubezpieczenia kosztują, ale też co można na nich zyskać – mówi Anna Hełka, Psycholog społeczna z SWPS Uniwersytetu Humanistycznospołecznego.
Przykład ubezpieczeń pokazuje, że z edukacją finansową Polaków nie jest więc najlepiej. Tymczasem pozwala nam ona nie tylko na co dzień w lepszy sposób gospodarować domowym budżetem, ale również zabezpieczyć się przed nieprzewidzianymi sytuacjami losowymi. Podnoszenie poziomu edukacji finansowej jest nie tylko w naszym interesie, ale również najmłodszych. Zdaniem specjalistów powielają one bowiem zazwyczaj w dorosłym życiu model, który znają z domu. – Gdy rodzice nadmiernie zadłużają się, wielce prawdopodobne jest, że dzieci będą robić to samo. Jeżeli jednak zadbamy o przyszłość najbliższych, chociażby poprzez oszczędzanie czy też wykupienie ubezpieczenia, które wesprze naszą rodzinę na wypadek nieprzewidzianych zdarzeń, to pokażemy dzieciom, że nasza edukacja finansowa to nie tylko deklaracje – podsumowuje Michał Nestorowicz.