Rosja, co było zresztą do przewidzenia, odpowiedziała na zdecydowane działania państw Zachodu. Każdy kraj, który przyłączył się do sankcji będących efektem aneksji Krymu i postawy Rosji wobec sytuacji na Ukrainie, sam będzie ukarany sankcjami. Na pierwszy ogień poszliśmy my. Jak bardzo odczujemy decyzje administracji Putina?
Na początku warto wspomnieć, że dla wielu jednomyślność krajów Zachodu jest zaskoczeniem. Zapewne jest to także zaskoczenie dla samego Putina. Biorąc pod uwagę historyczne zachowanie różnych krajów wobec różnych wydarzeń na świecie wspólne decyzje, szczególnie takie, które jednak będą odczuwalne przez społeczeństwa tych krajów, nie były wcale takie oczywiste. Tym bardziej, że poziom uzależnienia od Rosji, nie tylko w kwestii dostawy surowców, ale także eksportu, jest różny. Nie ma co ukrywać, że ten wspólny front w dużej mierze wynika z dramatu pasażerów samolotu malezyjskich linii lotniczych zestrzelonego nad Ukrainą. Biorąc pod uwagę to, co mówiły i jak się zachowywały władze Holandii przed katastrofą można postawić tezę, że musiało zginąć dwustu obywateli tego kraju, aby zdecydowano się na radykalne decyzje. Nie zmienia to jednak faktu, że obecnie jedność jest widoczna. Choć kontrowersje są, choćby w kwestii polityki Francji wobec podpisanych przez ten kraj z Rosją kontraktów dotyczących dostaw uzbrojenia.
Wróćmy jednak do meritum. Rosja przestaje kupować żywność w krajach, które objęły ją sankcjami. W tej grupie jest także Polska. Co to dla nas oznacza?
Musimy na sprawę popatrzeć z dwóch punktów widzenia. Wspominałem już o tym przy okazji ograniczeń w kupowaniu polskiej wieprzowiny. Z punktu widzenia rolnika, który istotną część produkowanej przez siebie żywności sprzedaje do Rosji jest to dramat. Nawet jeśli uda mu się te żywność sprzedać w Polsce, będzie to oznaczało dla niego niższą cenę. Trudno bowiem oczekiwać, że przy wzroście podaży nie dojdzie do spadku ceny. W takiej sytuacji powinno wkroczyć państwo. I z tego co słyszymy, wkracza. Jeśli nie uda się zorganizować dopłat z Unii Europejskiej, ciężar rekompensat powinien na siebie wziąć polski rząd. I ja, jako obywatel, zgadzam się na takie wydanie pieniędzy. Nawet, gdyby to oznaczało choćby opóźnienia w budowie jakiejś drogi finansowanej z budżetu centralnego. Nie jestem orędownikiem zbyt dużego udziału państwa w życiu gospodarczym, ale to jest sytuacja nadzwyczajna. Wynika ona z absolutnie nieprzewidywalnych jeszcze rok temu okoliczności politycznych.
Makroekonomicznie natomiast, czyli z punktu widzenia całej gospodarki, żaden dramat się nie dzieje. W zeszłym roku sprzedaliśmy do Rosji towary za około 8 mld euro, przy 153 mld euro całego naszego eksportu. W tym roku można szacować, że przyrost eksportu jest już większy, niż cały nasz eksport do Rosji w zeszłym roku. Nawet gdyby Rosjanie w ogóle przestali kupować nasze towary nie będzie to oznaczało załamania polskiej gospodarki. Choć oczywiście taką sytuację byśmy odczuli nieco mocniej. Żywność stanowi około 20% naszego eksportu. Czyli z grubsza 1,5 mld euro w zeszłym roku. Trzeba jednak zakładać, że część z produktów uda się sprzedać na innych rynkach. Strata nie sięgnie zatem zapewne nawet 1 mld euro. Czy to dużo? Oczywiście lepiej by było jej nie doświadczać. Ale w porównaniu choćby z całym naszym PKB, w tym roku będzie to około 400 mld euro, nie robi ona specjalnego wrażenia. Widać wyraźnie, że we wzrośnie gospodarczym w roku 2014tym nie specjalnie ją zobaczymy. Uwzględniając jednak niechęć Rosjan do współpracy z nami w innych branżach, a jest to widoczne, można oczekiwać, że w sumie polska gospodarka odczuje obecną sytuację zmniejszeniem dynamiki wzrostu o 0,1-0,2 punktu procentowego. Jeśli zatem oczekiwałem wzrostu na poziomie 3,5% w całym bieżącym roku, to teraz muszę zrewidować moje prognozy do 3,3% -3,4%. Jednak przeciętny Kowalski zmiany takiej bardzo poważnie nie odczuje.
Oczywiście nie wiemy co będzie dalej. Warto jednak na koniec bardzo mocno postawić jedną tezę: gospodarka krajów Zachodu, także nasza, bez Rosji sobie poradzi. Ale czy Rosja poradzi sobie bez krajów Zachodu? Już dzisiaj jest ona na krawędzi recesji. Dalsze ograniczenie kontaktów handlowych, bez względu na to co będzie mówił Putin i jego współpracownicy, będzie ją wpędzać w jeszcze większe kłopoty. Na początku Rosjanom grozi wyraźny wzrost cen żywności. A to mocno odczuje zdecydowana większość społeczeństwa.