Weekend przyniósł wiele wydarzeń, które pewnie staną się pożywką dla pogadanek traderów przy poniedziałkowej kawie, jednak ich wpływ na zmienność pozostawia wiele dotyczenia. W USA skandal wokół rubasznego języka Trumpa jest ważniejszy niż druga debata z Clinton. Święto w Japonii zdławiło handel w Azji, a poniedziałek po raporcie z NFP jest tradycyjnie ubogi w dane makro. Do tego mamy święto w USA (choć Wall Street działa).

Druga runda starcia głównych kandydatów na prezydenta w USA zakończyła się bez wskazania jednoznacznego zwycięzcy, choć Donald Trump przystąpił do walki kontuzjowany. Jednak uszczerbkowi na jego dyspozycyjności bliżej do przytrzaśnięcia sobie samego ręki zamykanymi drzwiami niż treningowym urazem, zatem od strony widzów zasługuje na politowanie niż współczucie. Ujawniony w weekend skandal dotyczący jego niestosownych wypowiedzi na temat kobiet z 2005 r. przyciąga obecnie największą uwagę i umniejsza jego szanse na wygraną, gdyż nawet z obozu Republikanów nie brakuje apelów o wycofanie się Trumpa z kampanii. Od strony rynków finansowych widać zadowolenie meksykańskiego peso (przez taśmy, nie przez debatę) i lekkie wsparcie dolara kanadyjskiego, ale reszta rynku pozostaje w miarę stabilna. Ryzyka przed debatą były asymetryczne, gdyż podtrzymanie przewagi Clinton w sondażach jest akceptowanym status quo, a tylko szturm Trumpa mógłby wstrząsnąć rynkami. Wciąż nie widać, aby inwestorzy mieli chęć do zabezpieczania się przed ryzykiem wygranej Trumpa i związanego z tym popłochu na rynkach finansowych. Taki obrót spraw nie jest wykluczony w kolejnych tygodniach, ale dziś szanse są na to marne.

Zwykle poniedziałek po publikacji raportu z rynku pracy w USA nie przynosi istotnych danych makro i dziś nie jest inaczej, gdyż indeks Sentix z Eurolandu ma większe znaczenie dla statystyków niż traderów. Jedyna różnica od reguły jest taka, że rynek dolara nie dokona klasycznego odwrotu od tego, co zrobił bezpośrednio po odczycie NFP, gdyż większość realizacji zysków dokonała się jeszcze przed weekendem. Obawy przed weekendowymi wydarzeniami skłaniały do uszczuplenia pozycji, a świadomość obchodów Dnia Kolumba w USA dodatkowo ciążyła na pewności dla utrzymania pozycji. Zatem nowy tydzień rynki zaczynają niejako z czystą kartą, czekając na cokolwiek, co się wydarzy. Problem w tym, że tydzień ma niewiele do zaoferowania aż do środy wieczór, kiedy otrzymamy protokół z wrześniowego posiedzenia FOMC z następującą w piątek sprzedażą detaliczną z USA. Taka swoboda rynku ma dwie strony medalu – albo nastanie konsytuacja trendów sprzed weekendu, albo rynek poszuka świeżego katalizatora. Dziś wydaje się, że ropa ma chęć na korektę w dół (WTI znów poniżej 50 USD), a złoto na odreagowanie zeszłotygodniowej wyprzedaży – dwa wskaźniki pogorszenia sentymentu, choć już nie tak silne, jak kiedyś.

Poza tym EUR/USD dalej tkwi w dotychczasowej konsolidacji po tym, jak piątkowe wyłamanie dołem się nie powiodło. USD/JPY potrzebuje wsparcie w rajdzie Nikkei albo we wzroście rentowności obligacji skarbowych USA, ale oba rynki są dziś zamknięte. GBP/USD pozostaje skazany na szarpany handel na strachu przed „twardym Brexitem” i podatny na impulsy z rządu i banku centralnego. Wśród walut surowcowych spadająca ropa naftowa będzie ciągnęła za sobą CAD, a techniczna wymowa USD/CAD także jest za wzrostami. Ponadto dalej widzimy relatywną siłę AUD nad NZD. EUR/PLN „śpi” pod 4,30.

 

Konrad Białas
Dom Maklerski TMS Brokers S.A.