W ciągu ostatnich 24 godzin negatywny sentyment zdominował handel na rynkach finansowych, a dyrygującym był rynek ropy naftowej. Na FX „bezpieczną przystanią” są JPY i CHF, a na EUR ciążą powiązania z GBP (Brexit) i bliskość posiedzenia ECB (spodziewane luzowane polityki). Pogorszenie nastrojów odbija się też na wartości złotego.

Ropa naftowa jest niżej o ok. 2 USD, za co należy „dziękować” ministrom ds. ropy z Iranu i Arabii Saudyjskiej. Ten pierwszy stwierdził, że saudyjsko-rosyjskie porozumienie o zamrożeniu wydobycia jest „niedorzeczne”; ten drugi dodał, że porozumienie w sprawie zamrożenia produkcji nie powinno być odbierane jako wstęp do zmniejszenia wydobycia. Byłoby zbytnia przesadą stwierdzić, że rynek był mocno zaskoczony stanowiskiem obu panów. Iran dąży, by powrócić z wydobyciem do poziomów sprzed międzynarodowych sankcji, a Arabia Saudyjska zgodziła się na zamrożenie, bo sama jest blisko limitu swoich możliwości produkcyjnych. Jednak do stabilizacji cen w ostatnich dniach zachęcała gotowość producentów do rozmów, nawet jeśli mało kto się spodziewał przełomowych postanowień (przynajmniej już teraz). Teraz wydaje się, że główni producenci muszą poczuć większy ból z tytułu niskich cen i to będzie hamować wzrosty cen surowca. Dziś po południu dostaniemy dane Departamentu Energii USA o zapasach ropy naftowej. Wczorajsze dane API wypadły słabo (przyrost zapasów o 7,1 mln baryłek), co silnie kontrastuje z konsensusem dla danych DOE (3,3 mln), choć w zeszłym tygodniu raporty wskazały przeciwne kierunki (API: -3 mln, DOE: +2,1 mln).

Poza raportem DOE kalendarz na środę oferuje niewiele. PMI dla sektora usługowego oraz sprzedaż nowych domów z USA mogą przyciągnąć najwięcej uwagi. Po południu mamy wystąpienia Lackera i Kaplana z Fed, ale panowie nie mają prawa głosu na tegorocznych posiedzeniach FOMC, więc istotność ich wypowiedzi jest niższa. W nocy wypowiadał się wiceprezes Fed Fischer, który przedstawił dość wyważone stanowisko w ocenie bieżącej sytuacji rynkowej z sugestią, że zmienność rynków finansowych nie niesie podwyższonego zagrożenia dla gospodarki. Rynek jednak nie przejął się jastrzębim akcentem wypowiedzi.

W temacie rynku walutowego, jen japoński w nocy najlepiej sobie radził, podkreślając swoje silne powiązanie że spadającym rynkiem akcji. Mimo to zepchnięcie USD/JPY pod 112 (co z resztą jest już historią) było relatywnie płytkie, wskazując na małe zaangażowanie inwestorów w kupowanie waluty. Ponieważ jeden dzień pogorszenia nastrojów jeszcze nie przekreśla poprzedzających kilku dni poprawy, krótkoterminowo większe pole pozostaje dla osłabienia jena. Najgorzej wśród walut defensywnych radzi sobie euro, które częściowo obrywa rykoszetem za wzrost obaw o Brexit, ale głównie odczuwa nasilające się pozycjonowanie na posiedzenie ECB 10 marca, gdzie jakaś forma luzowania monetarnego jest bardzo prawdopodobna. EUR/USD od strony technicznej ma silny opór na 1,1050. Wspomniany funt brytyjski osiągnął nowe minima przy dodatkowej presji ze strony spadających cen ropy naftowej i nie pomogły nawet sugestie prezesa BoE Carneya, że następna decyzja to prędzej podwyżka niż obniżka stóp procentowych. Pogorszenie nastrojów odbiło się też na wartości złotego, wypychając EUR/PLN do 4,3850 i rynek wyraźnie czeka na świeży impuls w którymkolwiek kierunku.

 

Konrad Białas, Dom Maklerski TMS Brokers S.A.