Dolar rozpoczął tydzień od mocnego uderzenia: i wczoraj i na dzisiejszej sesji azjatyckiej zyskuje do pozostałych walut G-10. Najsłabszy jest dolar nowozelandzki, najmniej traci dzięki odbijającej ropie dolar kanadyjski. Siła dolara idzie w parze ze wzrostem rentowności długu USA, któremu sprzyja zakładana przez nas podwyżka stóp w grudniu. Potencjał do symetrycznego podniesienia się dochodowości długu strefy euro ogranicza zbliżające się posiedzenie ECB, na którym dojdzie do poluzowania polityki monetarnej. Ostatnia seria wystąpień decydentów z Rady Prezesów tylko utwierdza rynek w takim przekonaniu.

W ten sposób rosnący dysparytet stóp przekłada się na osuwanie się kursu EUR/USD. Nawet dobre dane obrazujące koniunkturę (jak dzisiejszy ZEW) nie będą w stanie wydatnie wesprzeć wspólnej waluty. Każde odbicie powinno być wykorzystywane do odnawiania krótkich pozycji. W dłuższym horyzoncie pozostajemy negatywnie nastawieni także do perspektyw siły euro względem funta, ale nie przy obecnych poziomach. Słabość surowców sprawia, że negatywnie postrzegamy przyszłość walut surowcowych (w tej grupie odbicie ropy nakazuje faworyzować CAD). Przed dzisiejszą aukcją mleka w proszku zbudowane zostały oczekiwania na kolejne tąpnięcie wskaźnika. Jeśli tak się nie stanie, to potencjalne odbicie NZD/USD będzie okazją do ponownej sprzedaży.

Zagrożeniem dla rajdu dolara są werbalne interwencje ze strony Fed – amerykańska waluta w kategoriach efektywnych jest najsilniejsza od przeszło dekady. Dziś występują publicznie dwa głosujące gołębie z Zarządu Fed Powell i Tarullo. EUR/PLN znajduje się w połowie ubiegłotygodniowego przedziału wahań i spodziewamy się, że polska waluta będzie w najbliższym czasie stopniowo odrabiać przedwyborcze osłabienie do euro.
Na froncie danych cały tydzień zdominowany jest przed odczyty inflacyjne. Dziś poznamy publikacje obrazujące tendencje cenowe w Wielkiej Brytanii oraz USA ich bilans powinien przełożyć się na powrót GBP/USD do spadków po ubiegłotygodniowej korekcie. W pierwszym przypadku oczekiwane jest utrzymanie deflacji oraz niskiej wartości wskaźnika bazowego. W drugim – skromny wzrost cen w ujęciu miesiąc do miesiąca. Odczyty z USA są o tyle ciekawe, że zacznie w nich być widoczny efekt bazy. W ubiegłym roku na amerykańskich stacjach benzynowych paliwa potaniały aż o 7,5 proc. Inflacja bazowa od początku roku znajduje się na ścieżce umiarkowanego, ale ugruntowanego wzrostu. Po dwóch miesiącach spadków oczekiwany jest umiarkowany wzrost produkcji przemysłowej. Sektor wytwórczy jest w tym roku pietą achillesową amerykańskiej gospodarki. Dobry odczyt jest stosunkowo mało prawdopodobny i zresztą nie byłby w stanie zmienić diagnozy kondycji tej sfery gospodarki.

Sporządził: Bartosz Sawicki, Dom Maklerski TMS Brokers S.A.