Autor: Marek Hołyński *

Uniwersytety powinny sprzyjać kreatywności i innowacjom, jednak w Polsce zdecydowanie tego nie robią. Mimo wielu wspólnych działań nauki i biznesu, daleko nam do osiągnięć prestiżowego MIT czy Uniwersytetu Stanforda w Stanach Zjednoczonych. Co trzeba zmienić na polskich uczelniach, by współpraca stała się faktem?

Od niepamiętnych czasów mówi się o potrzebie współpracy nauki i biznesu. W każdej rządowej strategii i programie rozwoju znajdują się odpowiednie, na ogół całkiem rozsądne zapisy. A rezultat jest wciąż ten sam, czyli niemal żaden.

Zdumiewające, bo przecież wydawałoby się, że obie strony powinny o tę współpracę usilnie zabiegać. Uniwersytety i instytuty badawcze zyskałyby znakomitą okazję do finansowania swoich prac, a zaangażowanie studentów i doktorantów w istotne projekty byłoby gwarancją późniejszego zatrudnienia dla absolwentów. Z kolei firmom, uwikłanym w rynkową codzienność, zagospodarowanie potencjału akademickiego dawałoby szansę na przekazanie rozwojowych tematów w dobre ręce, wypracowanie przy pomocy naukowców innowacyjnych rozwiązań i uzyskanie przewagi nad konkurencją.

A jednak finansowanie nauki przez biznes jest w Polsce minimalne. Sytuacja niewiele się różni także w Europie, mimo że w niektórych krajach fundusze przeznaczane przez przemysł na naukę przewyższają dotacje budżetowe. Brakuje tutaj amerykańskiego pragmatyzmu, który zmusza do koncentrowania się na tym, co użyteczne. Postulat praktyczności nie oznacza, że dana innowacja musi koniecznie zostać wykorzystana za rok lub dwa. Jedynym warunkiem jej powstania jest założenie, że ktoś w przyszłości będzie tej innowacji potrzebował, a zatem ją zakupi i w ten sposób zwrócą się przynajmniej koszty jej produkcji.

Postawy naukowców z innych krajów Europy są na ogół podobne do naszych. W Dolinie Krzemowej miałem okazję się im przyjrzeć, bo z racji pochodzenia z europejskiego kraju często byłem proszony, by podjąć grupy z Europy odwiedzające Dolinę. Wycieczki przebiegały według podobnego schematu. Zwiedzający zapoznawali się z projektami, postępem prac i sprzętem komputerowym. Następnie patrzyli przymilnie w oczy, prosili o prywatne adresy e-mailowe, wracali do Europy i prowadzili korespondencję, której celem miały być oferta pracy, praktyki bądź chociaż następna wizyta w Dolinie Krzemowej. Przypominało mi to zachowanie polskich naukowców, którzy w czasie rzadkich naukowych wyjazdów na Zachód podejmowali wszelkie wysiłki, by zostać zatrudnionym w jednej z francuskich bądź angielskich instytucji badawczych.

Europejscy naukowcy narzekają często, że mają za niskie pensje, niewystarczająco zaawansowane technologie do dyspozycji oraz źle wyposażone laboratoria badawcze. Wciąż ignorują naukę płynącą ze Stanów Zjednoczonych, mianowicie że konieczna jest symbioza nauki i przemysłu. Niestety niemal powszechne jest przekonanie, że podjęcie się pracy przy praktycznych projektach jest niezgodne z etosem naukowca, mimo że paradoksalnie docenia się na uczelni rangę tego typu badań dla rozwoju intelektualnego.

Artykuł pochodzi z miesięcznika ZNAK, wyd. czerwiec 2011, nr 673

Komentarz  Redakcji BiznesTuba.pl:

Niestety nic się nie zmieniło na przestrzeni ostatnich trzech lat. Ale może właśnie się zmienia? Naszym zdaniem TAK. Może zbyt wolno, ale jednak coraz więcej projektów integrujących biznes z nauką możemy obserwować i z prawdziwą dumą podziwiać. Wybrane projekty będziemy opisywać, by inspirować obie strony: naukowców, którzy  wyszli poza teorię i dostrzegli praktyczne aspekty swoich badań oraz dla przedsiębiorców, którzy uwierzyli w realne korzyści z innowacji i synergii nauki z biznesem.

Opisz swój projekt na naszych stronach. Dysponujesz ciekawym doświadczeniem w ramach współpracy nauki z biznesem – podziel się swoją historią.

kontakt@biznestuba.pl