Projekt resortu pracy, przewidujący zniesienie od początku 2018 r. limitu opłacania składek na ubezpieczenie społeczne, zwiększy dochody państwa o ok. 5,5 mld zł. Szukanie pieniędzy w kieszeni podatników to jasny dowód na to, że rząd PiS pilnie potrzebuje pieniędzy na sfinansowanie kosztów obietnic wyborczych. Wielokrotne zapewnienia PiS o tym, że obietnice wyborcze można sfinansować z samego uszczelnieniu systemu podatkowego były bez pokrycia.

Rząd sięga do kieszeni podatników, by znaleźć dodatkowe pieniądze na pokrycie kosztów Programu Rodzina 500+ (24 mld zł) i obniżenia wieku emerytalnego (8 mld zł w 2018 r. i więcej w kolejnych latach). Dzieje się tak pomimo rezygnacji z trzeciej kosztownej obietnicy – podniesienia kwoty wolnej dla wszystkich podatników (wprowadzona podwyżka kwoty wolnej obejmie mniej niż 1/5 podatników i obniży dochody państwa o  mniej niż 2 mld zł zamiast 16 mld zł).

Likwidacja limitu składek to kolejne działanie rządu zwiększające opodatkowanie Polaków. Jeszcze w 2015 roku tylko osoby zarabiające 210% przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw były objęte najwyższą stawką PIT. Zamrożenie progów podatkowych oznacza, że w 2018 roku wystarczy już 180% przeciętnego wynagrodzenia, aby zostać objętym najwyższymi podatkami. Według szacunków Ministerstwa Finansów dotyczy to 350 tys. pracowników.

Polityka zwiększania opodatkowania osób o wyższych dochodach stoi w sprzeczności z deklaracjami rządu o wzroście innowacyjności polskiej gospodarki. Najzdolniejsze osoby w rozwijających się sektorach zarabiają więcej i to w ich dochody zamierza uderzyć rząd. Jeżeli proponowane zmiany wejdą w życie, zarobki powyżej 180% przeciętnego wynagrodzenia (czyli powyżej drugiego progu podatkowego) będą obciążone prawie 52% klinem podatkowym. Taka strategia, zamiast wzmocnić bodźce najzdolniejszych pracowników do rozwoju kariery zawodowej w Polsce, będzie zachęcać ich do emigracji zarobkowej. Jeżeli tak się stanie to dziura w finansach publicznych jeszcze bardziej się powiększy.   

Według obecnie obowiązujących przepisów składkę emerytalną i rentową płaci się od wynagrodzenia nieprzekraczającego 30-krotności przeciętnej płacy w gospodarce (ok. 10 tys. zł miesięcznie i 120 tys. zł rocznie). Po przekroczeniu tego progu na konto emerytalne nie trafiają już składki, zarówno te odliczane od płacy brutto, jak i te, które dodatkowo płaci pracodawca. Przepis ten został wprowadzony w życie na początku reformy emerytalnej w 1999 roku po to, aby w przyszłości ZUS nie wypłacał bardzo wysokich świadczeń

Według szacunków resortu pracy, w perspektywie najbliższych 10 lat zniesienie limitu 30-krotności poprawi saldo FUS o ok. 7,3 mld zł rocznie. Ponieważ jednak wyższe składki emerytalne i rentowe zmniejszą podstawę opodatkowania, to po wprowadzeniu planowanych zmian dochody z PIT spadną o ok. 1,6 mld zł rocznie, a dodatkowo dochody NFZ z tytułu składki zdrowotnej zmniejszą się o ok. 0,27 mld zł rocznie. Efekt netto dla sektora finansów publicznych jest szacowany na ok. 5,5 mld zł rocznie. Resort pracy szacuje, że zmiana dotknie ok. 350 tys. pracowników.

 

 

Źródło: Forum Obywatelskiego Rozwoju