Sytuacja na warszawskim parkiecie nie uległa większym zmianom. Wciąż brakuje pozytywnych informacji, które mogłyby napędzić lokalne indeksy giełdowe do wzrostów. Jednocześnie przeważają czynniki psujące sentyment. Jednym z ważniejszych jest powiększający się pakiet obietnic wyborczych.

Pojawiają się pomysły, aby podatkiem objąć nie tylko instytucje finansowe, ale także supermarkety i firmy telekomunikacyjne. Drugim czynnikiem jest mała aktywność inwestorów i brak popytu, spowodowane okresem wakacyjnym. OFE i inni inwestorzy mają w portfelach sporo akcji, a chętnych do kupowania trudno znaleźć. Mocnych spadków na warszawskiej giełdzie nie obserwujemy przede wszystkim dlatego, że poza akcjami nie ma interesującej, rentownej alternatywy.

Coraz atrakcyjniejsze wskaźniki dla polskich akcji, ale…

Waluacje akcji, szczególnie dużych spółek, kształtują się na coraz atrakcyjniejszych poziomach. Jednak kupowanie akcji, np. dużych banków, obecnie przypomina łapanie spadającego noża. Przede wszystkim dlatego, że nie wiemy (i jeszcze przez jakiś czas się nie dowiemy), z jakimi kosztami przyjdzie im się zmierzyć, gdy wejdą w życie nowe podatki i regulacje dotyczące kredytów walutowych. W tych okolicznościach zdecydowanie warto rozejrzeć się za zyskami także za granicą.

 Węgierskie akcje warte uwagi

W naszym regionie ciekawie prezentują się Węgry i m.in. na tamtejszej giełdzie poszukiwalibyśmy wartości. Dlaczego właśnie tam? Ostatnie 2–3 lata nie należały do udanych dla węgierskich akcji. Głównym sprawcą tego negatywnego sentymentu był rząd, który poprzez swoje działania (np. podatek bankowy) nie zachęcał do kupowania akcji. W tym roku rząd Orbána zdecydował się m.in. na obniżenie podatku bankowego. Na to nałożyły się niezłe dane z węgierskiej gospodarki oraz czynniki zewnętrzne, w tym dobra sytuacja w sektorze rafineryjnym. W rezultacie doszło do odbicia cen akcji, a indeks BUX poszybował w górę.

autor: Ryszard Rusak, dyrektor inwestycyjny ds. akcji Union Investment TFI