Choć nastroje po czwartkowych danych makroekonomicznych oraz przebiegu i wynikach handlu nie są najlepsze, nie powinno to jednak stanowić przeszkody w krótkotrwałej poprawie, którą możemy zobaczyć na naszym parkiecie, przynajmniej w pierwszej części sesji. Byki powinny powalczyć o powrót WIG20 powyżej 2400 punktów.

Sama amerykańska gospodarka nie pociągnie za sobą całego świata, a nieśmiertelne hossa na Wall Street nie przeniesie się bez powodu na pozostałe parkiety. Taka teza może być przedmiotem refleksji inwestorów w trakcie dzisiejszego handlu. Po czwartkowej obfitości danych makroekonomicznych, dziś nie będzie bowiem nowych wieści, które mogłyby dostarczyć kolejnego materiału do analiz. Będzie jednak miało miejsce ważne wydarzenie, które może rynkom dostarczyć poważnego impulsu. Mowa o wystąpieniu Mario Draghiego. A powinien mieć on sporo do powiedzenia, by przekonać do kupowania akcji, po tym, jaki obraz wyłonił się po wczorajszych publikacjach z Azji i Europy. Zamiast wielu słów, wystarczyłaby, by sam dał przykład i zaczął kupować obligacje europejskich rządów. Dziś tego nie ogłosi, ale kilka razy wcześniej potrafił sporo zdziałać samymi zdecydowanymi deklaracjami.

Jeśli inwestorzy ich nie usłyszą, może im nie wystarczyć samo wspomnienie o kolejnych rekordach, ustanowionych przez amerykańskie indeksy, które zyskały wczoraj po 0,2 proc. Co prawda wczoraj DAX dał się w końcówce handlu ponieść entuzjazmowi zza oceanu, ale nie ma gwarancji, że zostało go jeszcze trochę na dziś. Podobnym tropem nie poszedł CAC40, choć zdołał zmniejszyć skalę przeceny.

Tymczasem nasze indeksy kompletnie zignorowały sygnały poprawy i zakończyły czwartkową sesję blisko minimów dnia. Choć więc jej wymowa jest zdecydowanie negatywna, tym bardziej, że WIG20 ze spadkiem o 1 proc. należał do najgorszych wskaźników na świecie, to paradoksalnie można w tym upatrywać szansy na przynajmniej dobry początek dzisiejszego handlu, jeśli nie optymistycznego zakończenia całej sesji. Można też sobie wyobrazić, że byki zdecydują się podjąć próbę powrotu powyżej utraconego właśnie poziomu 2400 punktów. Wysiłek nie musiałby być wielki, do brakujący dystans to zaledwie dziewięć punktów. A z pewnością mógłby się opłacić, poprawiając obraz rynku, nie mówiąc o budowaniu bazy pod ewentualny późniejszy rajd Świętego Mikołaja, na który wciąż jest szansa.

Na podobny scenariusz duże szanse mają wskaźniki średniaków, tym bardziej, że w ostatnich niełatwych dla byków dniach, ujawniło się w jego składzie kilka spółek, które pokazują siłę, zdolną do pociągnięcia tego segmentu rynku. Mowa to o takich markach, jak Forte, Wawel, PKP Cargo, ZE PAK, czy Kęty, a więc o solidnych fundamentach. Ich dynamiczne zwyżki mogą świadczyć o możliwości zbudowania w oparciu o nie bardziej trwałej tendencji. Można też mieć nadzieję, że zadyszka takich spółek, jak Budimex, Ciech, czy CCC ma z kolei charakter przejściowy. O takich podporach WIG20 może chwilowo tylko pomarzyć. W każdym razie od kilku dni kompletnie nie widać wśród blue chips kandydatów do takiej roli, ale jak pokazał piątkowy przypadek banków z minionego tygodnia, sytuacja może się w każdej chwili diametralnie zmienić.

Przewaga wzrostów na giełdach azjatyckich oraz sięgające 0,1-0,2 proc. zwyżki notowań kontraktów na amerykańskie i europejskie indeksy potwierdzają możliwość realizacji scenariusza rozpoczęcia sesji od odreagowana wczorajszych spadków.

autor: Roman Przasnyski