Doniesienia o problemach z ratingiem Rosji rozpoczęły się już w lipcu, kiedy agencja ratingowa Fitch zmieniła perspektywę kredytową dla tego kraju na negatywną. W październiku agencja Moody’s Investors Service obniżyła ocenę kraju z Baa1 do Baa2. Miesiąc później agencja S&P ostrzegała, że coraz słabsza gospodarka i zmniejszenie elastyczności polityki pieniężnej (szokowa podwyżka stóp procentowych z 10,5 proc. do 17 proc.) może skutkować kolejnymi obniżkami ratingu już w styczniu. To z kolei mogłoby skutkować dalszą wyprzedażą rosyjskich aktywów i kolejnym spowolnieniem gospodarki.

Tak też się stało. Tuż po Nowym Roku agencja Fitch obniżyła rating do najniższego poziomu inwestycyjnego BBB- z prognozą negatywną. O krok dalej poszli analitycy S&P. Jako pierwsi obniżyli oni ocenę wiarygodności kredytowej Rosji do poziomu śmieciowego BB+, co miało także charakter symboliczny. Przed dekadą S&P jako ostatnie uznało rating tego kraju na poziomie inwestycyjnym.

Konsekwencją styczniowej decyzji był gwałtowny spadek wartości rubla, a decyzja została określona przez rząd rosyjski jako „zbyt pesymistyczna”. Prawdziwe problemy Rosjan mogą rozpocząć się jednak dopiero teraz. Przed kilkoma dniami agencja Moody’s Investors Service dołączyła do S&P, degradując wiarygodność kredytową kraju do poziomu śmieciowego. Argumentami za podjęciem decyzji były m.in. kryzys na Ukrainie i gwałtowny spadek cen ropy. Informacja negatywnie wpłynęła na wycenę rubla i obligacji, a minister finansów Rosji tradycyjnie oświadczył, iż jest to decyzja polityczna na podstawie nadzwyczaj pesymistycznych prognoz. Tym samym Moskwa nadal nie wierzy w uczciwość firm ratingowych, przywracając pomysł stworzenia „obiektywnej” agencji współpracującej z krajami BRIC.

Przyzwyczajone do ciągłych obniżek rosyjskiego ratingu rynki nie spodziewają się także, że kolejna ocena spekulacyjna zrobi jakiekolwiek wrażenie na stałych partnerach biznesowych Rosji. W tym przypadku możemy mówić jednak także o realnych konsekwencjach, choć nie tak znacznych, jakich oczekiwałby rynek. Przyznanie spekulacyjnego ratingu przez dwie światowe agencje oznacza, że część funduszy inwestycyjnych nie będzie mogła posiadać papierów rosyjskich spółek. W praktyce nie doszło do masowej wyprzedaży na rosyjskim MICEXie tuż po ogłoszeniu informacji. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że proces wyprzedaży rosyjskich aktywów trwa już od początku 2014 r. i aneksji Krymu, także można stwierdzić, że duża część funduszy antycypowała obniżki ratingów. Indeks odreagowuje co prawda wielotygodniowe wzrosty, lecz daleko do znamion paniki. Decyzja agencji ratingowych jest niejako „niwelowana” z powodu nałożonych wcześniej sankcji. Potencjalne efekty wyższego kosztu pożyczanych pieniędzy byłyby widoczne dopiero po ich zniesieniu. W kontekście polskiej gospodarki warto zwrócić uwagę na lepsze niż wcześniej absorbowanie przez złotego zawirowań w Rosji oraz zaprzestanie osłabiania się rubla w stosunku do euro i dolara. Na notowania polskiej waluty względem euro czy franka szwajcarskiego wpływają obecnie konkretne czynniki, takie jak obawy o przyszłość Grecji czy wypowiedzi prezesa SNB o przewartościowaniu helweckiej waluty. Tym samym stwierdzić należy, że bufor bezpieczeństwa w postaci większej ekspozycji na kraje rozwinięte przynosi oczekiwane rezultaty.

autor: Łukasz Rozbicki, MM Prime TFI S.A.