Świadczenia uzyskiwane dzięki programowi „Rodzina 500 plus” znacząco poprawią sytuację finansową rodzin wielodzietnych. Mogłyby również pomóc w zmianie mieszkania na większe. Dla przykładu rodzina z 3 dzieci i dochodem 3 500 zł netto w części banków w ogóle nie może liczyć na kredyt hipoteczny. Uzyskanie comiesięcznego świadczenia w kwocie 1 000 zł znacząco poprawiłoby jej sytuację. W części banków zdolność kredytowa wzrosłaby o ok. 160 000 zł.  Niestety, zdaniem Expandera, najprawdopodobniej banki nie będą uwzględniały tych świadczeń w procesie przyznawania kredytów hipotecznych.

 Od kwietnia wiele rodzin posiadających dzieci będzie mogło uzyskać comiesięczne świadczenie w wysokości 500 zł lub wielokrotność tej kwoty. To zdecydowanie podwyższy poziom życia wielu rodzin, zwłaszcza tych posiadających liczne potomstwo. Pojawia się jednak pytanie, czy te dodatkowe pieniądze umożliwią np. łatwiejszy dostęp do kredytu, który pozwoli na zmianę mieszkania na takie, w którym wszystkie dzieci mogłyby mieć swój pokój.

Obecnie rodziny wielodzietne mogą mieć problem z uzyskaniem kredytu, gdyż w ostatnich miesiącach banki podwyższały zakładane koszty utrzymania uwzględniane w procesie obliczania zdolności kredytowej. Wsparciem dla takich rodziny może być wysoka dopłata uzyskana w ramach programu „Mieszkanie dla młodych”. Jeśli mają przynajmniej troje dzieci, mogą dostać wsparcie nawet na zmianę mieszkania i nie muszą też spełniać kryterium wieku niższego niż 35 lat. Problem polega jednak na tym, że warunkiem otrzymania dopłaty jest zaciągnięcie specjalnego kredytu.

Aby bank zgodził się sfinansować zakup większego mieszkania konieczne jest posiadanie zdolności kredytowej. Tymczasem np. pięcioosobowa rodzina z dochodem 3 500 zł netto w części banków w ogóle nie ma szans na kredyt. Dodatkowy comiesięczny dochód w wysokości 1 000 zł mógłby im bardzo pomóc. W jednym z banków podwyższenie dochodu takiej rodziny z 3 500 zł do 4 500 zł zwiększyłoby dostępną kwotę kredytu z 160 000 zł do 317 000 zł. Jeśli do tej ostatniej kwoty dodamy jeszcze dopłatę z MdM, to pieniędzy powinno wystarczyć na duże mieszkanie, w którym dzieci mogłyby mieć oddzielne pokoje.

Banki zwykle bez problemu udzielają kredytów osobom uzyskującym różnego rodzaju świadczenia wypłacane przez państwo, zwłaszcza jeśli są one przyznane bezterminowo. Nierzadko traktują ich wręcz jak bardzo dobrych klientów, bo choć ich dochody są nierzadko niskie, są również bardzo stabilne. W ich przypadku nie ma ryzyka, że kredytobiorca straci dochody i nie poradzi sobie ze spłatą rat. Tymczasem jeśli ktoś pracuje, zawsze istnieje możliwość utraty zatrudnienia i pojawienia się problemu ze znalezieniem nowego.

Obecnie jeszcze nie wiadomo, czy podobnie będzie z rodzicami uzyskującymi świadczenia z programu  „Rodzina 500 plus”. Niestety wiele wskazuje na to, że banki nie będą uwzględniały tych dodatkowych środków w wyliczaniu zdolności kredytowej. Problem polega bowiem na tym, że zgodnie z ustawą pieniądze otrzymywane w ramach programu mają służyć pokryciu wydatków związanych z wychowaniem dziecka. Powstaje więc pytanie, czy powinny być wykorzystywane do spłaty rat kredytu. Kolejnym problemem jest ryzyko, że po zmianie władzy lub w przypadku trudności budżetowych program zostanie zmodyfikowany lub wycofany. Dlatego prawdopodobnie banki nie zdecydują się na uwzględnianie tych pieniędzy przy przyznawaniu długoterminowych kredytów.

Łatwiej o pożyczkę pozabankową

Zupełnie inaczej może wyglądać ta kwestia w firmach pożyczkowych. One bardzo liberalnie podchodzą do kwestii dokumentowania dochodów zapewniających spłatę rat. Dlatego zapewne bez problemu będą udzielały pożyczek osobom, które np. istotną część dochodów uzyskują w ramach świadczenia z programu „Rodzina 500 plus”. Nie można jednak wykluczyć, że aby nie przegrać walki o klienta, część banków również uwzględni te świadczenia, ale tylko w przypadku niewielkich kredytów krótkoterminowych. Instytucje mogą np. ukryć w kalkulatorze obliczającym dostępną kwotę kredytu informację, że posiadacze dzieci dostaną świadczenie obniżające koszt utrzymania rodziny.

 

 

Jarosław Sadowski, Główny analityk firmy Expander