W dniu 8 grudnia 2016 r. został opublikowany projekt zmian tzw. „ustawy antylichwiarskiej”. Najbardziej kontrowersyjnym punktem proponowanych zmian jest obniżenie maksymalnej wysokości kosztów pozaodsetkowych z 25 do 10 proc. kwoty pożyczki jednorazowo oraz z 30 do 10 proc. w skali roku. Bez zmian pozostaje maksymalne oprocentowanie wynoszące dwukrotność odsetek ustawowych (obecnie łącznie 10 proc. w skali roku).

Dla przykładu, klient, który zaciągnąłby pożyczkę spłacaną w równych miesięcznych ratach o wartości 1000 zł na jeden rok, miałby zgodnie z nowymi limitami do spłaty ok 1250 zł. Ta sama pożyczka w obecnym stanie prawnym wymagałaby spłaty w maksymalnej wysokości ok. 1625 zł. Nowe prawo spowodowałoby, że RRSO spadłby z ok. 165 proc. do ok. 55 proc. Chociaż 55 proc. RRSO może robić wrażenie, jest to jedynie pozornie dużo. W rzeczywistości taki zwrot nie pokryje wysokich kosztów operacyjnych związanych z udzielaniem oraz obsługą niskokwotowych pożyczek, wysokich kosztów ryzyka oraz kosztów finansowania. Przeciętnie od 10 do 30 proc.  udzielonych pożyczek ratalnych nie zostaje w pełni spłaconych. Przy modyfikacji ww. limitów do poziomu 10 proc. lub zbliżonego, firmy pożyczkowe będą musiały odprawić większość obecnych klientów z kwitkiem, ponieważ oczekiwany wynik na udzielonej pożyczce po uwzględnieniu wspomnianych kosztów, w tym ryzyka niespłacenia, będzie ujemny. Około 1,5 mln klientów firm pożyczkowych zostanie odciętych od legalnego źródła finansowania. Jedynie niewielka ich część będzie mogła liczyć na adekwatną ofertę w bankach. Konsekwencją może być wepchnięcie gigantycznej liczby osób w szarą strefę, w której brak będzie kontroli maksymalnych kosztów oraz metod odzyskiwania środków od niespłacających pożyczkobiorców.

Na uwagę zasługuje także fakt, że część produktów banków, które udzielają pożyczki na znacznie większe kwoty niż firmy pożyczkowe, nie zmieściłaby się w projektowanych limitach.

Przyjmując, że firmy nie będą w stanie stworzyć żadnej legalnej alternatywy dla udzielanych obecnie produktów, która pozwoliłaby im utrzymać rentowność, staną one przed koniecznością drastycznego ograniczenia skali działalności lub jej wygaszenia. Te działania będą wiązały się z kosztownym procesem zwolnień grupowych. Nie koncentrując się już na nośnym medialnie zagrożeniu dla tysięcy miejsc pracy jakie tworzą firmy sektora pożyczkowego, warto prześledzić jakie skutki miało opublikowanie projektu dla rynku Catalyst. Są tam notowane obligacje siedmiu firm pożyczkowych, a ich łączny nominał wynosi 288 mln zł, z czego 200 mln zł to obligacje IPF Investments Polska (Grupa Provident).

Przecena jaka miała miejsce na poszczególnych seriach obligacji firm pożyczkowych tuż po opublikowaniu projektu wyniosła orientacyjnie: 1,5 p.p. dla Eurocent, 1-3 p.p. dla Mikrokasy, 3 p.p. dla Ferratum, ok 5 p.p dla Everest, ok. 6 p.p dla SMS Kredyt, oraz od 3 do 15 p.p. dla Capital Service. Wycena obligacji IPF Investment, których termin zapadalności to czerwiec 2020 r. spadła z ok 96 proc. na koniec listopada do ok. 87 proc.. na koniec roku i do ok. 75 proc. w połowie stycznia. W styczniu br. Provident Polska S.A., spółka siostra IPF Investment, otrzymał od izby skarbowej decyzję nakazującą zapłatę 20 mln funtów podatku, co może tłumaczyć pogłębione spadki na obligacjach IPF Investment w 2017 r. Warto przy tym pamiętać, że sama Grupa Kapitałowa IPF operuje na kilku rynkach, ale to Polska odpowiada za blisko jej 50 proc. zysku operacyjnego. W grudniu na rynku Catalyst wyparowało tym samym 20 mln zł z wyceny obligacji firm pożyczkowych, w tym 2 mln zł licząc bez IPF. Te grudniowe spadki jednoznacznie można wiązać z projektem ustawy Ministerstwa Sprawiedliwości.

Przecena obligacji oznacza, że inwestorzy zdyskontowali już prawdopodobieństwo wprowadzenia ustawy w życie, w tym pewnego zaostrzenia obowiązujących od marca 2016 r. limitów. Pojawienie się wspomnianych limitów bez konsultacji społecznych i bez merytorycznego uzasadnienia ich wpływu na sytuację w branży należy ocenić negatywnie. Do czasu zajęcia ostatecznego stanowiska przez rząd firmy pożyczkowe de facto zostały odcięte od finansowania z rynku kapitałowego. Dla firm pożyczkowych z polskim kapitałem emisje obligacji kierowane do krajowych inwestorów są zasadniczym źródłem finansowania dłużnego.

Można ubolewać, że pod sztandarem słusznej walki z nieuczciwymi pożyczkodawcami proceduje się zapisy, których wejście w życie może spowodować zniszczenie całej branży. Mogą one przynieść skutki odwrotne do zamierzonych i przyczynić się do rozrostu szarej strefy na rynku pożyczek. Działania organów państwa powinny koncentrować się na zwalczaniu przypadków oszustw, nadużyć i na eliminacji nieuczciwych praktyk. Bardzo istotne są inicjatywy zwiększające świadomość konsumentów oraz ułatwiające im porównywanie całkowitych kosztów pożyczek. Ostatecznie to wolny rynek i konkurencja powinien wymusić spadek kosztów. Pozostaje mieć nadzieję na wypracowanie godzącego interesy konsumentów i firm pożyczkowych kompromisu legislacyjnego oraz na tak potrzebną stabilność obowiązywania przepisów prawa. To powinno pozwolić również na powrót firm na rynek kapitałowy.

Autor: Rafał Kozioł, Dyrektor Departamentu Corporate Finance, Dom Maklerski Michael Ström