W styczniu br. eksport z Polski wzrósł o 0,6 proc. (w euro) a import spadł o 5,7 proc. Dodatnie saldo w obrotach handlu zagranicznego wyniosło prawie 750 mln euro (3,2 mld zł) – podał GUS.

W styczniu ubiegłego roku eksport wzrósł o 5,7 proc., a import o 0,7 proc. Ten rok zaczął się (styczeń) „ciekawie”, bowiem wzrost eksportu wyniósł tylko 0,6 proc. i towarzyszył mu wyraźny spadek importu. Takie zmiany sygnalizują raczej słabą koniunkturę niż jej dobre perspektywy. Ale to dopiero początek roku, który nie przesądza o wynikach kolejnych miesięcy. Warto jednak zadać pytanie, czy możemy mieć w 2015 r. problemy ze wzrostem eksportu.

Patrząc na dynamikę eksportu do 10 największych polskich partnerów handlowych odpowiedź brzmi – nie. Eksport do Hiszpanii wzrósł o prawie 1/3 r/r (w euro). Węgry kupiły od nas ponad 17 proc. więcej niż w styczniu 2014 r., a Holandia o prawie 10 proc. więcej. Bardzo silnie wzrósł także eksport do Niemiec (6,8 proc.). Mniejsze, ale także wzrosty charakteryzowały sprzedaż na rynki czeski, brytyjski i włoski. Spadki dotyczyły eksportu do Szwecji (ponad 20 proc.), Francji (1,8 proc.) i Rosji (prawie 20 proc.). Mamy zatem ciągle ten sam problem – konflikt Rosji z Ukrainą i jego konsekwencje. Nie wydaje się bowiem, aby w relacjach handlowych ze Szwecją stało się coś trwale poważnego.

Ciągle dla polskich firm-eksporterów najważniejszy jest rynek krajów UE. Jego udział, w tym udział krajów strefy euro w całości polskiego eksportu istotnie wzrósł (do krajów UE o 2,3 punktu procentowego, do krajów strefy euro o 2,2 pp). I to mimo słabości części tych gospodarek, co wskazuje na naprawdę dużą siłę konkurencyjną polskich przedsiębiorstw i dobry mix jakości i ceny, a także w coraz większym stopniu – innowacyjności, zdolności dostosowywania się do zróżnicowanych wymagań klienta.

Ale bardzo dobrze rokują także nasze kontakty handlowe z krajami rozwijającymi się, do których eksport był w styczniu o ponad 13 proc. większy niż w styczniu 2014 r. Jego znaczenie jest ciągle relatywnie małe (udział w eksporcie ogółem – niespełna 9 proc.), ale dynamicznie rosnące. I na kierunkach do krajów słabiej rozwiniętych w coraz większym stopniu zaczynają koncentrować się polskie firmy.

Tylko kontakty z Europą Środkowo-Wschodnią (Rosja i Ukraina) ciągną wyniki naszej sprzedaży w dół. I to pokaźnie, bo eksport był tam w styczniu niższy prawie o ¼ (r/r). I niestety nie da się tu nic zrobić dopóki sytuacja nie ustabilizuje się, a gospodarki Rosji i Ukrainy nie zaczną wracać na ścieżkę wzrostu.

Ważne, że spadek eksportu do Rosji i na Ukrainę udało się polskim eksporterom zrekompensować wzrostem sprzedaży na inne rynki. Nawet producentom owoców i warzyw, na co wskazują dzisiejsze dane GUS dotyczące inflacji, które mówią, że warzywa podrożały o 2,3 proc., a owoce o 0,4 proc., co oznacza, że nie ma ich nadpodaży na rynku.

Pytanie, czy niepokoić powinien spadek importu. Na naszym poziomie rozwoju rosnąca gospodarka potrzebuje bowiem towarów i usług spoza Polski. A tu, poza importem z Chin, który dynamicznie (ponad 20 proc.) wzrósł, import z 9 pozostałych największych naszych dostawców był mniejszy niż w styczniu 2014 r. Jeżeli jest to efektem przenoszenia się polskich przedsiębiorców z zakupami na rynek polski, to gospodarka na tym bardzo zyska. Jeżeli jest to wstrzymywanie się z zakupami ze względu na ocenę koniunktury w najbliższych miesiącach, to mamy kłopot.

Na pewno jednak plusem jest to, że w pierwszym miesiącu 2015 r. wpływ eksportu netto na wzrost PKB powinien być dodatni (nawet jeżeli niski).

 

Dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek2Komentarz dr Małgorzaty Starczewskiej-Krzysztoszek, głównej ekonomistki Konfederacji Lewiatan