Jak pisze Puls Biznesu (PB), Związek Banków Polskich (ZBP) wraz z firmą konsultingową Ernst & Young (E&Y) zaprezentowali propozycję dotyczącą rozwiązania kwestii kredytów frankowych. Autorzy podkreślają, że ich idea stanowi swego rodzaju kompromis między bankami i kredytobiorcami, a co najważniejsze została zaakceptowana przez wszystkie banki, których bilanse obciążone są kredytami frankowymi. Co więcej, potencjalne rozwiązanie nie zachwieje stabilnością sektora bankowego. Czy zatem niniejsza inicjatywa jest światełkiem w długim i krętym tunelu?

Nowa propozycja umożliwia przewalutowanie kredytów frankowych po obecnym kursie szwajcarskiej waluty. Zaktualizowane oprocentowanie składałoby się ze stopy WIBOR powiększonej o marżę – identyczną jak w przypadku kredytów frankowych. Niemniej jednak, z takiej oferty mogłaby skorzystać tylko część zadłużonych podmiotów. Jednym z warunków uczestnictwa w programie jest przeznaczenie kredytu na zakup mieszkania o powierzchni nie większej niż 75 mkw. lub domu o maksymalnej powierzchni 150 mkw. Ponadto, dodatkowym wymogiem jest brak opóźnień w dotychczasowej spłacie kredytu. Najważniejsze kryterium dotyczy jednak wskaźnika DtI (debt to income). Projekt ustawy zakłada, że z przewalutowania mogą skorzystać tylko te podmioty, dla których wartość wskaźnika przekracza poziom 70%. W efekcie, wydłuży się okres spłaty kredytu, lecz maksymalnie o 5 lat. Natomiast kredytobiorcy, dla których wartość wskaźnika DtI nadal będzie przekraczać 70% zostaną wsparci przez bank, który pokryje niniejszą nadwyżkę.

Na pierwszy rzut oka projekt ustawy przygotowany przez ZBP oraz E&Y wydaje się rozsądną propozycją rozwiązania problemu. Niemniej jednak, nie jest on pozbawiony wad, które wyliczane są również na kartach PB – po konwersji wzrośnie kapitał pozostały do spłaty, a co gorsza, przedłuży się okres spłaty. Ponadto, projekt nie daje odpowiedzi, jak księgować umorzenie kredytu frankowego. Newralgicznym punktem jest jednak przyjęta wartość wskaźnika DtI (70%). Wraz z potencjalnym wzrostem stóp procentowych, kolejne podmioty mogą ponownie przekroczyć wyznaczony poziom wskaźnika. Kto zatem w takiej sytuacji pokryje niniejsze koszty? Z perspektywy frankowiczów bilans zysków i strat nie wydaje się oczywisty. Eliminacja ryzyka walutowego niekoniecznie może okazać się opłacalna. Co więcej, warto zwrócić szczególną uwagę na warunki uczestnictwa w programie. W rzeczywistości istotną barierą może okazać się wymóg dotyczący przekroczenia 70 – procentowego poziomu dla wskaźnika DtI. W efekcie, pojawia się pytanie: ilu kredytobiorców będzie mogło skorzystać z programu? Dalej natomiast można się zastanawiać:  ilu spośród tych, którzy spełniają warunki będzie skłonnych skorzystać z nowej możliwości?

Potencjalne odpowiedzi na powyższe pytania mogą zawierać bardzo niskie liczby. Według szacunków program może objąć zaledwie 5 – 10% podmiotów zadłużonych we frankach szwajcarskich, natomiast liczba zainteresowanych w rzeczywistości może okazać się znacznie niższa. Niniejszy czynnik może być koronnym argumentem, który spowoduje, że nowy pomysł nie znajdzie akceptacji rządu. Obecna władza nierzadko podkreśla, że państwo ma obowiązek chronić słabszych – w tym przypadku frankowiczów. Przedstawiona w lutym ustawa prezydencka zakładała pomoc wszystkim tym kredytobiorcom zadłużonym we frankach, którzy przekraczali 20 – procentową barierę wyznaczoną dla wskaźnika DtI. Warto zwrócić uwagę, że według KNF wartość wskaźnika powinna znajdować się w przedziale 30 – 40% tzw. bezpieczny poziom. To częściowo wyjaśnia, dlaczego obie propozycje rozwiązania problemu kredytów frankowych są wadliwe. Niemniej jednak, porównując oba projekty należy przyznać, że pomysł przedstawiony przez ZBP oraz E&Y w zdecydowanie mniejszym stopniu uderza w system bankowy. Szacunkowe koszty (przy założeniu wsparcia ze strony NBP) wynoszą maksymalnie 2,7 mld zł, podczas gdy rozwiązanie zaprezentowane przez prezydenta miałoby kosztować sektor bankowy około 60 mld zł (szacunki KNF).

Projekt ustawy zaproponowany przez banki najprawdopodobniej nie znajdzie akceptacji wśród polityków rządzącej partii nie tylko ze względu na wyżej przedstawione czynniki. Dla rządu ważne jest, aby to on rozwiązał problem frankowiczów, zwłaszcza po nie najlepszej propozycji przedstawionej przez prezydenta. Tymczasem banki próbują rozwiązać problem na swój sposób. Właściwie, lepszym określeniem byłoby słowo ,,bronią się”. Niebawem światło dzienne ujrzy poprawiony projekt ustawy prezydenckiej. Banki oraz rynek obawiają się, że kolejny pomysł okaże się de facto niewiele mniej kosztowny niż rozwiązania proponowane w pierwotnym projekcie. W efekcie, ryzyko dotyczące przewalutowania kredytów nadal uderza w banki, zwłaszcza te notowane na polskiej giełdzie. Banki zdają sobie sprawę, że poniosą istotne wydatki związane z przewalutowaniem kredytów, toteż już teraz w postaci nowego rozwiązania deklarują gotowość do poświęcenia kilku miliardów złotych, licząc na to, że zdołają w bardziej korzystny dla siebie sposób rozwiązać problem kredytów frankowych.

Podsumowując, nie wydaje się, aby projekt ustawy dotyczący przewalutowania kredytów frankowych zaproponowany przez ZBP oraz E&Y zdołał zdobyć poparcie rządzących, a także samych frankowiczów. Problem zapewne zostanie rozwiązany przez rząd bądź prezydenta, dla których kwestia ta jest jednym z priorytetów. Pytaniem jest jednak, czy tym rozwiązaniem okaże się niebawem przedstawiony projekt ustawy prezydenckiej? Jeżeli nie, to nie można wykluczyć, że z perspektywy kredytobiorców jedyną aktualną możliwością będzie dalsza walka na drodze sądowej. W odróżnieniu od jakości obecnych projektów ustaw, w tej kwestii byliśmy świadkami przełomu – jednemu z frankowiczów udało się wygrać w sądzie z bankiem (pierwszy taki przypadek). Rozwiązanie przygotowane przez banki nie satysfakcjonuje ani kredytobiorców, ani rządzących i rynku.

 

Lukasz Rozbicki_1Łukasz Rozbicki, MM Prime TFI