Polityka monetarna Rezerwy Federalnej, globalne spowolnienie gospodarcze, brexit, negocjacje handlowe USA i Chin – te wydarzenia wywołują ostatnio ogromne wahania na rynku akcji, obligacji czy walut, w znikomym jednak stopniu wpływają na kryptowaluty. To może być cenny sygnał dla inwestorów – pisze Bartosz Grejner, analityk rynkowy Cinkciarz.pl.

Ceny większości najpopularniejszych kryptowalut stoją w miejscu. Od blisko miesiąca cena bitcoina porusza się w bardzo wąskim przedziale ok. 3,6-4 tys. dolarów. Jeżeli popatrzymy nieco szerzej – od końcówki listopada do dzisiaj notowania mieszczą się w przedziale ok. 3,15-4,30 tys. dol. Jak na wahania, do jakich przyzwyczaiły nas kryptowaluty, to naprawdę niewiele. Oczywiście wcześniej były istotne spadki – na przełomie lat 2017 i 2018 czy nawet jeszcze w połowie listopada ub.r., który w szybkim tempie sprowadził ceny bitcoina z 6,5 tys. dol. do poziomo o niemal połowę niższego. Bieżący stan, w jakim znalazły się kryptowaluty, niekoniecznie musi być jednak zły. Biorąc pod uwagę wszystkie wydarzenia ekonomiczne i geopolityczne, stabilizację kryptowalut można nawet wziąć za ich ogromny plus.

Gdy w świecie kryptowalut zapanował stan stabilności, rynek akcji przeżył prawdziwy rollercoaster. W trzy grudniowe tygodnie największe indeksy giełdowe w USA – m.in. Dow, S&P500 czy Nasdaq – potraciły ponad 15 proc. w trzy tygodnie. Od świąt Bożego Narodzenia do dzisiaj odrobiły wszystko z nawiązką, zyskując ok. 20 proc. Stało się tak, ponieważ zmaterializowały się obawy o silniejsze od oczekiwań spowolnienie gospodarcze w strefie euro, spełniła się perspektywa podwyżek stóp procentowych w USA, negocjacje handlowe USA i Chiny wciąż się toczą.

Praktycznie w tym samym czasie po osiągnięciu rocznych minimów wartości funta (w relacji do dolara) brytyjska waluta zyskała do dzisiaj ponad 6 proc. Tu rzecz rozbija się o niekończący się spektakl pt. Brexit. Dzienna rozpiętość notowań funta sięga czasami kilku procent, co zdarza się w przypadku walut krajów wschodzących. Tymczasem tu mamy do czynienia z jedną z najbardziej płynnych par walutowym – GBP/USD.

W całym gospodarczym i politycznym galimatiasie zachowanie się cen kryptowalut może zaskakiwać. Wygląda na to, że są one w dużym stopniu niewrażliwe na wydarzenia pokroju brexitu, spowolnienia wzrostu największych gospodarek czy polityki monetarnej największych banków centralnych. Ta bliska zeru korelacja z tradycyjnymi aktywami jest bardzo atrakcyjna z punktu widzenia inwestycyjnego, tj. dywersyfikacji portfela, dzięki której można istotnie zmniejszać ryzyko. Wprawdzie w przypadku kryptowalut nadal istnieje kilka zasadniczych przeszkód, by móc je wykorzystywać w taki sposób. Jedną z nich jest spadek cenowy w perspektywie ostatnich kilkunastu miesięcy. Plusy z dywersyfikacji znikają, gdyby miało się okazać, że kryptowaluty pozostają w trendzie spadkowym, a obecna stabilizacja ma charakter wyłącznie przejściowy.

Z pomocą mogłyby przyjść zmiany w prawie, które być może są tuż za rogiem. Implementacja kryptowalut wielkie i rozpoznawalne światowe firmy, m.in. JP Morgan czy Facebook, prawdopodobnie szerzej otwiera oczy politykom odpowiedzialnym za wprowadzanie takich zmian. I oto w ostatni wtorek Kevin McCarthy, lider Republikanów w Izbie Reprezentantów w USA, przyznał, że „blockchain zmienia i rewolucjonizuje bezpieczeństwo branży finansowej”, sugerując dlaczego Kongres miałby wprowadzić ten system, by być „efektywnym, wydajnym i odpowiedzialnym”. Co prawda McCarthy nie odniósł się bezpośrednio do kryptowalut, ale technologia blockchain jest podstawą większości z nich, w tym także bitcoina. Choć nie można definitywnie wykluczyć ryzyka dalszych spadków cenowych na rynku kryptowalut, ostatnie miesiące dają pozytywny sygnał na dalszą część roku – zarówno dla przeciętnego konsumenta, jak i instytucji finansowych.