Miniony tydzień kończył się pozytywną nutą związaną z dekretem Donalda Trumpa o deregulacji systemy finansowego. Pomocne były również comiesięczne dane z amerykańskiego rynku pracy, które wskazywały na zadowalającą kreację nowych miejsc pracy, ale przy nadzwyczaj skromnej presji płacowej. Taki obrót sprawy jest korzystny z dwóch powodów. Pierwszy wiąże się z wynikami spółek, które wspiera niska presja na wzrost funduszu płac. Drugi wynika ze zmniejszającej się potrzeby rychłej podwyżki kosztu pieniądza w USA, co oczywiście ma swoje pozytywne implikacje szczególnie w spektrum rynków wschodzących, do których GPW wciąż się zalicza. Optymizm trwał jednak bardzo krótko i ten tydzień rozpoczynał się od zaskakująco słabej postawy głównych europejskich parkietów. Wydaje się, że spory wpływ na to miał wzrost politycznej niepewności związanej ze zbliżającymi się wyborami prezydenckimi we Francji. Ruszyła bowiem kampania Marine Le Pen, na której postulaty składa się wystąpienie Francji z Unii Europejskiej, czyli tzw. „Frexit”, oraz przywrócenie narodowej waluty. Jeszcze kilka tygodniu temu te głosy mogły przejść bez większego echa, gdyż prawicowy kandydat Francois Fillon był typowany na zwycięzcę. Po wybuchu skandalu z fikcyjnym zatrudnieniem jego żony sondaże się jednak odwróciły i w konsekwencji człowiek, który miał zreformować Francję, ma niewielkie szanse, by przejść do drugiej tury wyborów. Oczywiście jeszcze wiele może się zmienić przez pozostające do wyborów dwa i pół miesiąca, ale miniony rok powinien nauczyć nas wszystkich jednego – nie można ignorować populistycznej fali, która zatacza coraz szersze kręgi, niszcząc zastany polityczny establishment. Jakby było tego mało, we wtorek oliwy do ognia dolał MFW, który opublikował raport o Grecji. Wnioski o niespłacalnym długu dla wprawnego obserwatora nie powinny być zaskoczeniem, gdyż nie pierwszy raz są formułowane. Większy problem tyczy się znaków zapytania nad dalszą partycypacją funduszu w finansowaniu Hellady oraz stawiany przez jego oficjeli wymóg redukcji długu Aten, i to jeszcze przed wyborami w Niemczech. Odnawia to znane od dawna napięcia na linii Berlin – MFW, czego konsekwencją może być zapomniany już nieco, ale wciąż możliwy „Grexit”. Tym samym niczym bumerang wracają stare problemy, a wraz z nimi rosnące spready pomiędzy rentownościami obligacji  krajów południa względem Niemiec. Przykładowo wskaźnik ten dla francuskiego długu wzrósł od najwyższego poziomu od listopada 2012 roku. Szkodzi to bankom, które są papierem lakmusowym wszelkich europejskich problemów.

Autor: Łukasz Bugaj, CFA, Analityk, Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska SA