W ostatnim czasie doszło do interesującego odwrócenia ról na warszawskim parkiecie. Prymusem stał się dotychczas niemrawy segment spółek największych, a te mniejsze wykazywały chęć do korekty po wzrostach niż wolę ich spektakularnego powiększenia. Zwyżkom blue chipów towarzyszyć musiało ocieplenie klimatu wokół sektora bankowego, co tłumaczyć można było kilkoma czynnikami.

Po pierwsze, RPP zakończyła niekorzystny dla sektora cykl łagodzenia polityki pieniężnej. Po drugie, rząd nie podjął rękawicy w sporze frankowiczów z bankami i o żadnej wersji węgierskiego scenariusza nie chce słyszeć. Po trzecie, chłodne przyjęcie przez samych zainteresowanych propozycji  przewodniczącego KNF w sprawie próby systemowego rozbrojenia wciąż tykającej „frankowej bomby” wyraźnie obniżyło prawdopodobieństwo wprowadzenia jej w życie.

Wszystko to skłoniło inwestorów do przemyśleń, czy przypadkiem wcześniejsza przecena nie była na wyrost i wyceny nie stały się na powrót kuszące. Pytanie jak trwała jest poprawa sentymentu wokół banków jest jednak otwarte. Pamiętać bowiem trzeba, że pierwsza połowa tego roku na poziomie wyników nie będzie dobra, a ostatnia wiadomość o zaleceniach regulatora co do niewypłacania dywidend przez część „frankowych” banków oznacza, że temat kredytów walutowych będzie wracał niczym bumerang. Zresztą istotny może być również inny szczegół. Otóż z końcem minionego tygodnia żywot zakończyła marcowa seria pochodnych, co prowadzić mogło do pewnych zaburzeń i krótkotrwałego ujawnienia się popytu zainteresowanego takim, a nie innym poziomem rozliczenia wygasającego kontraktu.

To ryzyko dobrze uwidaczniają wyniki największych podmiotów, gdzie o poprawę wciąż ciężko, a głównym wabikiem dla inwestorów pozostają dywidendy, a nie perspektywy wzrostu samych zysków. Jest to zresztą spójne z scenariuszem rozgrywanym w całym spektrum rynków wschodzących, na który kapitał periodycznie napływa, tylko po to, by po pewnym czasie odpłynąć. Gołębi wydźwięk ostatniego komunikatu Federalnego Komitetu Otwartego Rynku miał tutaj swoje reperkusje w postaci osłabienia dolara i w konsekwencji ocieplenia wizerunku surowców oraz samych parkietów wschodzących.

Wszystko to dzieje się w ramach trendu bocznego trwającego od 2011 roku, który notabene widoczny jest również na krajowych blue chipach. O jakościową zmianę z czysto fundamentalnego punktu widzenia może być więc trudno, choć przepływy kapitału w ramach globalnej wioski od czasu do czasu prowadzą do ocieplenia klimatu wokół zarówno rynków wschodzących jak i samych krajowych dużych spółek.

 

Lukasz_Bautor: Łukasz Bugaj, CFA, Analityk, Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska SA